czwartek, 20 czerwca 2013

* [ 10 ]

Pozwoliłam sobie na mały defekt w moim opowiadaniu xD nasz Czarny Pan został odmłodzony :D posiada nos i włosy na głowie :-) no wiecie tak żeby ładnie się prezentował jako ojciec Hermiony:-)

Słyszałam kiedyś piękne słowa o miłości,
Iż jest piękna , słodka, namiętna
Bla bla bla
Ja sądzę ,że miłość to rzecz której nie da się opisać
NICZYM
Żadnym słowem, ni wierszem ani filmem
To trzeba poczuć a gdy już się poczuje to nie będzie się miało takie same zdanie jak ja :3

By Jowita
 Z dzienniczka przemyśleń szkolnych ;3





-Panie, jesteśmy gotowi. –Wysoka kobieta o ostrych rysach twarzy stała przy bladym czarodzieju.
-Wiem Bella, ale panna Malfoy musi nauczyć się jeszcze kilku rzeczy. Zrozumiałaś?- Zasyczał i odwrócił się w stronę młodej kobiety.
-Tak, wybacz.- Rzekła zdenerwowana czarnowłosa.
Szczupła blondynka stała na środku czerwonego koła z różdżką w ręku. Jej mina wyrażała największe skupienie ale i strach. Nie ma dziwne ,że bała się. Otrzymała największy zaszczyt, bycie i nauczanie się od Czarnego Pana.
-Musisz tego chcieć!
Spojrzała na rudego kota. Ten wpatrywał się w nią swymi zielonymi ślepiami. ‘Cholerny kot, pieprzony zwierz, przez cały czas sikał na biurko, sukinsyn’
-Avada Kedavra!

*
Hermiona obudziła się nad ranem z krzykiem. Szumiało jej w głowie a w ustach miała nieprzyjemne wspomnienie jakiegoś smaku. Nawet nie wiedziała jakiego. Pac. Coś klepnęło ją w brzuch. Odwróciła się by zbadać nieznany obiekt. Najśmieszniejsze było to ,że to nie był obiekt. To był Malfoy. Powoli zaczęła przypominać sobie co takiego się stało. Kłótnia, wino, pocałunki i seks?
No tak. Tęsknili za sobą. Malfoy znając jego w czasie ich separacji zaliczył pewnie parę ‘baz’. Ale kobieta nie zdradziła swojego męża mimo tego jak bardzo była zdenerwowana i jak bardzo go nienawidziła. Pocałowała chłopaka w policzek i uśmiechnęła się pod nosem słysząc głośny pomruk wydobywający się z jego ust. Wstała z łóżka i opatuliła się beżowym szlafrokiem. Przejechała wzrokiem po całej sypialni. Można by powiedzieć ,że to nie była sypialnia tylko pole bitwy. Dosłownie. Wszystko było powywracane lub potłuczone. Nie przejęła się tym. Jak najciszej wyszła z pomieszczenia i skierowała swoje kroki na schody. Próbując amortyzować każdy ruch tak by nikogo nie obudzić weszła na piętro. Drzwi do pokoju chłopca były lekko uchylone.
Białe misie porozrzucane po podłodze a jeden czerwony ten którego Hermiona dostała w dzień walentynek i w dokładnie ten sam dzień gdy Draco jej się oświadczył. Czerwony wielki pluszak leżał pod głową chłopca służąc mu za poduszkę. Usiadła na skraju tapczanika i odgarnęła blond kosmyk z jego czoła. Przyjrzała się lepiej i zauważyła ,ze Tristan trzymał coś w rączce. Nachyliła się. Malutka rączka była zaciśnięta na zdjęciu. Zdjęcie ze ślubu. Hermiona i Draco obejmujący się nawzajem i całujący. Piękne wspomnienia. ‘To dziecko nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać’ pomyślała całując Tristana w czoło.

*

-O Malfoy księciu najdroższy widzę ,że w końcu uniosłeś swoją arystokratyczną du.....
-Kochanie nie przy dziecku- powiedział mężczyzna uśmiechając się i całując ją w policzek.
-No jak smoku? Wyspałeś się? – Skierowała pytanie do swojego syna. On zaś uśmiechnął się tylko.
-Mama chciała powiedzieć ,że w końcu podniosłeś swoją dupę tato. –Rzekł poważnie blondynek pakując sobie do ust dużą porcję kaszy manny.
-Na Merlina! Któż to nauczył cię takich brzydkich słów?- Spytał Draco udając zaszokowanego.- Pewnie mama? Co?- Zaśmiał się.
-Mama uczy synka samych dobrych rzeczy! Prawda skarbie?- Jęknęła Miona w stronę swojego syna uśmiechając się delikatnie.
Chłopiec w odpowiedzi pokiwał głową rozbryzgując łyżkę z manną. Wszyscy zaśmiali się.
-Mam dla was niespodziankę –Rzekł tajemniczo młody mężczyzna.
-Jaką? Jaką?
-Spokojnie? Tristan? Uspokój się kochanie. – Kasztanowłosa nadaremnie próbowała opanować entuzjazm chłopca, który zamiast tego jeszcze bardziej wiercił się na swoim krzesełku.
-Pojedziemy dzisiaj do Hogwartu.
Cisz. I nagły wybuch śmiechu ,radości. I Draco siedział jak oszołomiony. Wystarczy jeden gest, jeden dźwięk by wspomnienia wróciły do nas jak fala przypływu. I tak się właśnie stało. Mężczyzna przeniósł się nagle duszą i umysłem do bardzo dawnych czasów. Gdy on był jeszcze mały.
-Draco ,kochanie mamy dla ciebie niespodziankę- powiedziała do niego szczupła kobieta nalewając mężowi wina do kieliszka.
-Jaką mamo?- Blond włosy chłopiec w którym rozpoznał samego siebie siedział wyprostowany na krześle popijając z kubka gorącą czekoladę.
 -Pojedziemy do Hogwartu synu. Dziś po raz pierwszy zapoznasz się ze swoją przyszłą szkołą.

*

-Draco? Słyszysz mnie? Kochanie?- Kobieta szturchnęła go w ramię. Blondyn siedział przy stole zapatrzony w przestrzeń zupełnie nie reagując na jej słowa. Jakby nagle obudził się z transu i wyprostowany spojrzał na jej twarz.
-Dobrze się czujesz?- Spytała z nutką niecierpliwości.
-Tak ,tak. Zamyśliłem się trochę. Przepraszam.
Uśmiechnęli się oboje.
-No to Tristan biegnij po swoje ubranka.
Mały blond chłopiec popędził do łazienki po swoje ubrania.
-Draco? Po co jedziemy do Hogwartu? –Spytała nieufnie dziewczyna.
-Mam pilną sprawę do profesora Dumbledora.
-A jaką?
-Nie mogę Ci kochanie powiedzieć. Nie teraz.
-No dobrze.
Mały chłopiec wbiegł do kuchni z płaczem. Cały nagi z krwią na swoich bladych rączkach. Zapłakany i umorusany wbiegł prosto w ramiona matki. Młodzi czarodzieje spojrzeli na siebie z przerażeniem i natychmiast z różdżkami w ręku udali się w stronę łazienki.
W sercach towarzyszył im strach i przerażenie. Draco powoli otworzył drzwi. Biała ściana była cała w czerwonym płynie. Ale dziwne było to ,że w łazience nic nie było przewrócone ani rozwalone. Na dużym lustrze widniał napis ‘Oddajcie nam dziecko albo zabijemy Claudię Granger’. Patrzyli się na to jak zachyipnotyzowani.
Zaczęło się. Pomyślała arystokrata.
-Właśnie dlatego trzeba jechać do Hogwartu, Hermiono.
-Muszę umyć Tristana.
-Dobrze. Ale pośpiesz się. On nie żartuje.
-On?
-Śpiesz się. Pójdę spakować rzeczy.
Pośpiesznie umyła chłopca i chciała oczyścić łazienkę. Ale nie dało się. Wszystko było robione magią.
-Jesteś gotowa?- Zawołał Draco z kuchni taszcząc ze sobą dwie duże walizki.
-Już idziemy.
Cała trójka deportowała się na peron 9 ¾ . Było tam pusto i bardzo cicho. Draco nagle poczuł się słaby i bezradny. Poczuł piekący ból na lewym ramieniu i zachwiał się. Dziewczyna bardzo przerażona trzymając syna na rękach i podtrzymując słaniającego się Ślizgona modliła się w duchu o jakąś nieoczekiwaną pomoc gdy z daleka widziała sunące się do nich czarne postacie.
-Merlinie ratuj myślała.
Czarne postacie sunęły się coraz szybciej a Hermiona coraz bardziej się bała. Nagle poczuła czyjś uścisk na swoim ramieniu. Chłodne, zimne i mokre ręce dotykały ją, ohyda.
-Proszę się nie martwić. My się wszystkim zajmiemy.
Ten głos, już kiedyś gdzieś słyszała. Znała ten głos. Codziennie rano budził ją i często mówił ,że ją kocha. Odwróciła się i spojrzała w zimne stalowe oczy bez jakich kolwiek uczuć. Owładnięte rządzą mordu. Ciekawe, rysy takie same jak Draco, oczy ,głos i włosy takie same. Czyżby to jego siostra? Wróciła myślami do dnia swojego ślubu. Tak to była jego siostra. Pamiętała ją. Była w czerwonej sukni razem z jakimś rudym towarzyszem. Szarpnęła ją za rękę.
-Daj nam chłopca a puścimy was żywych.
-NIE!!!! –Krzyknął Draco zbierając w sobie ostatnie resztki siły. Ale jego wysiłek poszedł na marne. Wysoki rudy mężczyzna walną go w twarz pięścią. Usłyszał trzask kości i zemdlał osuwając się na ziemię. Mały chłopiec przytulił się bardzo mocno do matki. Nie chciał jej puścić.
-Drętwota! –Jeszcze jeden znajomy głos. Potem następny i następny.
-To dla ciebie na pamiątkę suko. – Zasyczała jej do ucha blond włosa. I różczką wypaliła znak na niej jak i na chłopcu.
Zemdleli w ramionach przyjaciół.

*

Piiiiiiiiiii Piiiiiiiiiii Piiiiiiiiii
Ciągły wkurzający dźwięk. Cholera! Zapomniała wyłączyć coś? Nie zdawało jej się. Leżała na miękkim łóżku. Opatulona w puchową kołdrę. Czuła jaki ból. Nie mogła zidentyfikować miejsca jego pochodzenia. Ale dlaczego? Bolało ją wszystko. Ale szyja najbardziej. Dotknęła lekko tego uciążliwego miejsca. Było opuchnięte. Ze zdecydowanym ruchem podniosła się energicznie do pozycji siedzącej.
-Spokojnie, bez nerwów. Hermiono.
-Co się stało? Gdzie jestem?
-Jesteś u mnie. U Ginny.
-Ginny? Jakiej Ginny? –Spytała zdezorientowana dziewczyna.
-Ginny Potter.
Hermiona jednak nie rozumiejąc czemu ta kobieta się jej przedstawia i czemu ona jest u niej wstała z łóżka i rozejrzała się po pokoju. Ruda patrzyła wciąż na nią swoim przenikającym wzrokiem.
-Kim jesteś? – Spytała podnosząc flakonik ze stołu i rzucając go ot tak po prostu o ziemię. Gdy się stłukł zaśmiała się donośnie.
-Ale zabawa! Kim jesteś?- Powtórzyła pytanie.
-Lekarzem – Skłamała kobieta. Dumbledor kazał. Co miała zrobić? Przewidzieli skutki zaklęć Czarnego Pana.
-Przepraszam powiedziała kobieta zgarniając ręką rozbity flakonik i położyła na stolik.
-Nie szkodzi. Był bezużyteczny- Ponownie skłamała.
-Co się stało? Ze mną?
-Miałaś wypadek razem z mężem.
-Wypadek? Jaki?
-Samochodowy?
-Samocho co?
-Jechaliście takim samochodem i mieliście stłuczkę no i potem wpadliście w drzewo.
-Mąż? –Następne pytanie. Hermiona nie bardzo wiedziała co się dzieje. Ginny była przerażona ,że Hermiona jakby straciła pamięć i nie wie nic.
-Mam Męża?
-Tak masz.
-Mogę? Go zobaczyć?
-Ależ oczywiście. Draco! – Zawołała ruda.
Do pokoju wszedł wysoki blondyn. Jego twarz była blada jak ściana. Ręce lekko mu się trzęsły. Słyszał całą rozmowę z Dyrektorem, że Hermiona straci całkowicie pamięć. Będzie inna. Nic nie będzie wiedziała, więc będzie można wcisnąć jej każdy kit. Nie chciał w to wierzyć. Przecież nie może tak po prostu zapomnieć o ich synu, o tym wszystkim co razem przeżyli nie może. Nie może zapomnieć o nim. Nie pozwoli. Ale Dumbledor powiedział i jego słuchać się trzeba. Stworzyć wersję zdarzeń tak by wszystko dokładnie się zgadzało i by ona nie nabrała żadnych podejrzeń. Więc na pierwszy ogień pójdzie jej nazwisko panieńskie, przyjaciele, znajomi. Wszystko miało być inne. Miała być dalej Malfoy ale wcześniej jako Ridlle.
-Cześć kochanie.- Podszedł do niej i chciał pocałować ja w usta lecz ta odsunęła się.
-To ja lepiej już sobie pójdę. Pani Malfoy jakby coś się stało to proszę wołać.
Hermiona stała jak oszołomiona szukając czegoś po pokoju.
-Ale nie ma tu żadnej Malfoy.
-To Pani jest Malfoy. Hermiono.
-Nie jestem Malfoy. Jestem Ridlle.
Kolejny błąd w planie profesora. To Draco miał być Ridlle. Pięknie. Będzie nosił nazwisko najbardziej znienawidzonego czarodzieja pod słońcem.
-Przepraszam pomyliłam się.
Draco siadł na skraju łóżka. Spojrzał na swoją żonę i zauważył ogromną zmianę w wyglądzie Gryfonki.
Jej włosy pociemniały i z pięknego brązu przeszły w kruczoczarny. Jej oczy zmieniły kolor na intensywny zielony. Zasmucił się. Będzie tęsknić za pięknym miodowym brązem swojej ukochanej. Była trochę jakby wyższa a szczęka nabrała ostrzejszych rysów. Widać ,że to Ridlle. I teraz zrozumiał plan dyrektora. On nadal ma być Malfoy a Hermiona Ridlle. Czarny Pan ma zamiar wydać swą córkę za Malfoya.
Dziewczyna podczas przemyśleń chłopaka położyła się na łóżko i zasnęła.
-Dyrektorze?
-Tak Draco?
-Zauważyłem ,że Hermiona ma pewne…
-Zmiany w wyglądzie?
-No tak właśnie o to mi chodzi.
-Draco, chłopcze. Usiądź.
Posłuchał się go siadł na fotelu obok dyrektora.
-Mój drogi chłopcze. Hermiona jest córką Ridlla. Każdy czarownik wie o żonie Czarnego Panna. Ty na pewno też wiesz. Prawda?
-Tak. Lydia jest mi znana. To bardzo miła kobieta i jest podobna do Hermio…
-Tak do Hermiony. Bo to jej własna matka.
Ale przecież Hermiona mieszkała u mugoli. Dlaczego?
-To dłuższa historia i ci dziś jej nie powiem. Ale pamiętaj ,że jako mąż panny Ridlle musisz o nią wciąż dbać. Rozumiesz? Mimo tego ,że teraz nie jest skłonna do pocałunków z tobą. –Tu stary dyrektor uśmiechnął się pod nosem.
-A jak jej wytłumaczymy Tristana?
-Tak samo jak jego matka stracił jakie kolwiek wspomnienia zagrażające przypomnieniu sobie kim naprawdę jest. Ale to jest niesamowite dziecko. Twoi rodzice podjęli się wychowywania chłopca, i dostał nowe imię.
-Jakie?
-Dowiesz się na chrzcinach.
-Ale…
-Draco –Rzekł zniecierpliwiony starzec- zadajesz za dużo pytań. Męczy mnie to już. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. A teraz się nie martw. I idź do Hermiony. Bo czeka was nowa przyszłość. Może trochę lepsza.
-No nie wiem profesorze- Młody mężczyzna zasmucił się.
Bardzo powoli i niepewnie wszedł do pokoju w ,którym siedziała dziewczyna. Ciemne włosy uczesane miała w ciasny kłos a oczy lekko pomalowane czarną kredką. Podszedł do niej patrząc jej prosto w oczy. Piękne. Zielone. Uśmiechnęła się do niego.
-Co ciekawego widzi pan w moich oczach panie Malfoy?
-Nie jestem pan Malfoy. Nic nie pamiętasz? Chodzimy ze sobą.
-Jakoś nie bardzo wiem o czym ty mówisz. Nie znamy się.
Chłopak spuścił głowę w dół zasmucając się jeszcze bardziej. Nic nie pamiętała.
-Droga Hermiono. Nie pamiętasz nic i dlatego zdaje Ci się ,ze mnie nie znasz. Rozumiesz?
-Tak.
Do pokoju wbiegła zasapana Ginny jej włosy były potargane i lśniły się.
-Draco przed domem czeka na was świstokilik. Macie jeszcze dwie minuty. Chodźcie szybko.
-Dobrze.
Podszedł do rudej i uścisnął jej rękę. Przechodząc przez drzwi zobaczył Harrego.
-Dzięki Potter- Wydusił z siebie. I razem z Hermioną złapał się trzonka miotły opartej o dom.
-Nie ma za co Malfoy, przyjacielu. –Tych słów Draco już nie usłyszał ,może i dobrze.

*

-Czy wszystko przygotowane? Edyta!!!
-Tak pani Lydio. Wszystko gotowe.
Wysoka kobieta o pięknych kasztanowych włosach i zielonych oczach stała na środku salonu wydając polecenia. Wkoło kręciło się wielu ludzi.
-To ma być na żyrandolu! Nie na tym!
Krzyczała zdesperowana kobieta. Jej czarna suknia lśniła przy każdym ruchu i kroku. Włosy miała rozpuszczone i powykręcane w różne strony. Zawsze miała z nimi problem, ale nigdy nie chciała ich formować i poprawiać.
-Merlinie! Ogłupieć z wami można! To ma być po lewej stronie!
Krzyczała tupiąc obcasami po podłodze.
-Kochanie. Nie denerwuj się.- Powiedział jej wysoki mężczyzna z czarnymi lśniącymi włosami. Objął ją w pasie i przyciągną do siebie całując lekko w usta.
-Tom nie teraz. Wszystko musi być idealne.
-Wiem kochanie. W końcu odzyskamy córkę.
Koło niego sunął się ciemno zielony wąż.
-Nagini won!
-Uważaj bo cię posłucha –Zaśmiał się Voldemort.
-Masz go nie ‘przyprowadzać’ na ucztę. Zrozumiano?
-Tak kochanie.
Przytulił ją jeszcze mocniej śmiejąc się cicho.
-Panie! Pańska córka stoi przed domem razem z paniczem Malfoyem.
-Przybyła- Szepnęli państwo Ridlle i otworzyli drzwi frontowe by przywitać swą córkę.





----------------------------         -------------------------------        --------------------------          -------------------------         ------------------------            -----------------------           --------------------------------


DZIĘKUJĘ WAM ZA 2898 WYŚWIETLEŃ ;*
 Ufffffffff.....................:D skończony rozdział 10.:D trochę roboty z tym było. Zaskoczyłam was? :D tak miało być. W tym rozdziale główną uwagę poświęciłam dialogom. Muszę się w tym poduczyć :D mam nadzieję ,że nie jesteście zawiedzieni. Napisałam to w jeden dzień, tak jakoś mam wenę. I ogłaszam wam wszystkim ,że ten rozdział jest ostatnim w tej części ;D czyli właściwie druga część ( mojej książki :D szpanuję ) rozpocznie się z dniem moich 16 urodzin a dokładnie 29.07 :-) Tego oto dnia wkroczycie razem z Hermioną i Draco do ich nowego świata w ,którym będzie jeszcze więcej przygód niż dotychczas.
Część druga jest przewidziana na
Rozdział 1-5
Rozdział  6. cz. 1, 2 ,3
Rozdział 7-11
Rozdział 11 cz. 1, 2 ,3
Rozdział 12-15
I Tu rozpocznie się część trzecia która będzie miała podobny schemat do części pierwszej . i ostatnia część czwarta w której rozwiążę wszystkie zagadki prócz jednej ;D

+ przepraszam za wszystkie błędy :-(
+ pozdrawiam serdecznie moich czytelników zwłaszcza Edytę, Bellę i Patrycję ( która nie opiniowała mi ostatniego rozdziału xD ) 
+przepraszam , że na dalsze losy będziecie musieli czekać tak długo ale robię sobie wakacje :D

Pozdrawiam :* Kocham Was wszystkich :D

Do zobaczenia :3





sobota, 8 czerwca 2013

* [ 9 ]

 Siedziała spokojnie przy stoliku nie dając po sobie poznać co naprawdę się z nią dzieje. Malfoy. Blond włosy mężczyzna jakby od niechcenia spoglądał w jej stronę. Gdy odwróciła się niby to dyskretnie arystokrata uśmiechnął się dość ponuro. Uniósł lekko prawą brew i w charakterystyczny dla niego sposób wygiął usta na znak czegoś podobnego do zadowolenia. ‘ Dupek ‘ pomyślała kasztanowłosa ignorując zachowanie Ślizgona. Malutki chłopiec siedział obok niego popijając sobie pomarańczowy sok. Małe rączki ściskały się jednocześnie na brązowym pluszaku.
Mężczyzna wstał od stolika biorąc do ręki swoją kawę i podszedł do Gryfonki.
-Dzień dobry. –Rzekł jak najbardziej sympatycznie. Oczy lśniły dziwnym blaskiem na co kobieta spięła się i wciągnęła nerwowo powietrze.
-Dzień dobry. – Zamiast Hermiony odezwał się młody Tristan. Dziewczyna skarciła go wzrokiem i uśmiechnęła się przymilnie.
-Mogę się dosiąść?- Spytała arystokrata z wyraźnym zadowoleniem. Uwielbiał ją wkurzać. Ale to nie to było najgorsze w całej tej sytuacji.
-Ależ oczywiście. Jak sobie pójdziemy to będzie pan mógł siąść - Powiedziała właścicielka brązowych oczu. Nie miała zamiaru pozwolić by arystokratyczny dupek kręcił się obok niej i jej syna.
-Mamo?
-Tak skarbie?
-Misio chce żeby ten pan został. – Mały chłopczyk wyszczerzył ząbki do Draco.
-Skąd wiesz? – Spytała zirytowana Hermiona.
-Powiedział mi.
-Aha. No dobrze. To niech PAN zostanie z nami.
-Dziękuję.

*
Chwile spędzone w kawiarence kobieta zaliczyła do jednego z najlepszych dni w życiu. Niestety nie skończyło się tylko na kawiarence. Poszli razem na plac zabaw, do kina i wielu innych miejscowych atrakcji. Jej wciąż mąż spoglądał na nią z uwielbieniem. Każdy kto by na nich spojrzał widziałby zakochane małżeństwo z małym synkiem. Ale tak nie było. Mur który został stworzony półtora roku temu nioby na chwile zniknął. Ale tylko na chwilę. Nie mówili do siebie dużo. Wręcz przeciwnie, nie odzywali się do siebie. Nie było to zła opcja. Malfoy pokochał swojego syna od momentu poznania go. Był taki jak on ale i w części taki jak Hermiona. Był jego. Tristan zasnął na ramionach blondyna przytulając się do niego. Zaniosła syna do domu i ułożyła wygodnie w łóżeczku. Nie mówili do siebie nic. Bo i po co?
-Hermiono –Malfoy czując całym swoim ciałem krzywdę jaką wyrządził swej żonie zabrał głos pierwszy.
-Zamknij się!!! –Krzyknęła zbulwersowana kobieta idąc w jego stronę.
Chłopak stał ja wryty.
-Teraz nagle Hermiona? Gdzie byłeś przez te miesiące?! Gdzie byłeś gdy rodziłam moje dziecko? Twoje. Nasze! No powiedz. Przepraszam bardzo. Szlajałeś się z drogą Pansy? I co jej też pewnie dziecko zrobiłeś? Myślisz ,że jak przybędziesz do mnie z przeprosinami to automatycznie będziesz usprawiedliwiony? Błagam nie rozśmieszaj mnie!-
Krzyczała głośno wciąż przesuwając się w stronę drzwi.
 -Kochanie daj mi się wytł...
-Zamknij pysk! Mało ci tego jak mnie zraniłeś? Mało? To rób tego więcej. Jak tak bardzo to kochasz? Rób to ale nie na mnie i nie przy moim synu!!!
Chłopak upadł na kolana. Prawy sierpowy otrzymany w policzek powalił go. Nie sądził ,że ta mała istotka ma tyle siły. Kto by pomyślał? Policzek piekł niesamowicie na bladej skórze został ślad jego upokorzenia. Ach jak on siebie nienawidził.
-Jesteś okropny! Nie licz na to ,ż e ci kiedyś wyb…
Nie skończyła mówić. Chłopak uniósł się zgrabnie i zwinnie tak ,że ni miała czasu na reakcję. Słowa utknęły w ustach. Zamknięte w namiętnym pocałunku Draco. Język błądził po podniebieniu Ślizgona. Przecudowna chwila. Jego wargi namiętnie muskały jej szyję powodując dreszcze. Odepchnęła go od siebie ale zmieniła zdanie i przyciągnęła go z powrotem do siebie. Jego zimna dłoń powoli dotknęła jej uda. Wygięła się w łuk.
-Ja wciąż Cię kocham.
-Ja Ciebie nie.
-Wiem.
Dziwna wymiana słów, dla widza nieznacząca nic a dla nich stanowiła cały świat. Oboje siebie pragnęli, bez dwóch zdań.
-Idź już!- Szepnęła wypychając go za drzwi. Lecz ponownie przyciągając.
-Ale przecież mnie pragniesz?
-Tak, i właśnie dlatego musisz iść.
-Nie pójdę! –Sprzeciwił się jej. Nie było wyboru. A jeszcze inaczej był, ale z niego nie chcieli z niego korzystać.

*
-Pobudka księżniczko. Wstawaj. –Delikatny pocałunek w usta. Mimowolny uśmiech i zorientowanie się ze swojego położenia. ‘Cholera’.
Otworzyła powoli oczy mając nadzieję ,że to tylko sen. Niestety nie sen a wręcz przeciwnie. Usiadła na łóżku. Całkiem naga okryta jedynie białym prześcieradłem. Widok oszołamiający. Młody Malfoy ubrany w smoking z białymi różami.
-Chciałem zrobić to już wczoraj ale nie dałaś mi szansy. – Uśmiechną się drapieżnie. Zaiste. Nie dała mu czasu. Wśród wyrzutów sumienia ,wśród gniewu i krzyków nie zabrakło także miejsca dla namiętności.
-Panno Granger. –Rzekł wymawiając jej nazwisko panieńskie. –Czy zechcesz uczynić mi zaszczyt i po raz kolejny zostać moją żoną?
Słone łzy. Niby nieodłączny atrybut przy romantycznych momentach ale teraz nie były to łzy smutku. To były łzy radości.
Bezgłośne tak i srebrny pierścionek z ametystem znalazł się na jej dłoni.
-Aa!!! –Ogłuszający krzyk z pokoju na górze.
Pobiegli co tchu do sypialni Tristana. Odetchnęli z ulgą widząc ,że ich syn przestraszył się węża. Gad sunął się po dywanie w dziwny sposób.
-Petrificus Totalus. –Szepnął Draco i zielony wąż znieruchomiał. Kobieta w samym prześcieradle zawstydzona zbiegła na dół. Draco wziął syna na ręce i zaczął z nim rozmawiać.
Trzymając w rękach chłopca czuł się jak prawdziwy ojciec. Bo w końcu nim był. Chciał wszystko naprawić.

*

-Panie. Mój panie?- Słowa Bellatrix skierowane do Czarnego Pana wyrażały w sobie wiele emocji. Od strachu po uwielbienie. Voldemort nie odwrócił głowy ani nie odezwał się.
-Malfoy jest znów ze szlamą. – Ostatnie słowa wymówiła z grymasem obrzydzenia na twarzy. Znów zero reakcji.
-Szlama ma syna. To Draco jest jego ojcem. Nie Potter.
-Nie Potter?- Zapytał głaszcząc po głowie swego węża ,który powoli i leniwie wpełzał mu się na ramię.
-Nie Mój Panie- odrzekła kobieta z największą satysfakcją. Ta dwójka nie była sama w pomieszczeniu. Na krześle siedziała jeszcze jedna młoda dziewczyna. Jej blond włosy upięte były w kok a przy nim siedział jeszcze rudy mężczyzna.
-Czy dasz radę zabić ich? – Pytanie niby retoryczne ale skierowane do pary. Kobieta była siostrą Draco. Uczyła się w Drumstrangu i kończyła właśnie szkołę. Nie była słynna tak jak jej brat i nikt o niej prawie nie wiedział, przynajmniej nie uczniowie z Hogwartu. Edyta była miła. Zawsze potrafiła odpyskować i to ją wyróżniało wśród wszystkich dziewczyn.
Jej parter miał na imię Luckan Melbourn. Także uczył się w Drumstrangu ale został już absolwentem.

-Dacie radę? –Po raz kolejny spytał Czarny Pan.   




-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
taki szybki rozdział :) mam nadzieję ,że wam się podoba :) czekam na komentarze :) 
Edytko ;* siostra Malfoya ma twoje imię ponieważ nie potrafiłam się oprzeć i oddałam Ci cześć ;*


czwartek, 6 czerwca 2013

* [ 8 ]

Zapukała lekko do drzwi.
 Białe ściany budynku bardzo ja uspokajały. Zawsze kojarzyła ten dom z upojnymi wakacjami. Zielona trawa wkoło domu kojarzyła się jej z rodzinnym domem. Jej ciotka Claudia Granger była reżyserem i scenarzystą w swoim teatrze Mawi Trans. Jej ciotka zawsze kochała sztukę. Ale najbardziej Williama Szekspira. W tym roku miała wystawiać sztukę 'Romeo i Julia'. Ciotka napisała do niej ,że chciałaby przyjąć bratanicę do głównej roli. Więc kasztanowłosa przygotowywała się starannie do swojej roli.
-Hermiono kochanie -ciotka ścisnęła ją całując w policzek. Jej spojrzenie przeniosło się na małego chłopca.
-Ah jaki słodki. Cześć szkrabie. - pogłaskała go po twarzy. Chłopiec wyszczerzył do niej swoje małe usteczka.
-Jak ma na imię? - spytała Claudia, wciąż niemogąca zaprzestać czochrania włosków maluszka.
-Tristan. Synku to jest twoja ciocia Claudia.- chłopiec znów uśmiechnął się i pomachał kobiecie.
-Dzień dobry ciociu- kobieta stała zszokowana. Chłopiec mający ledwo półtora roku powiedział jej 'dzień dobry' bez żadnego zająknięcia.
-Mówiłam Ci ,że jest trochę inny niż wszystkie dzieci- powiedziała Hermiona z satysfakcją. Zaiste Tristan był inny niż wszystkie dzieci na świecie. Bardzo szybko nauczył się chodzić, mówić i nawet jak chciał to potrafił przeczytać kilka słów w książce. Hermiona stwierdziła ,ze umiejętności czytania i zapamiętywania ma po niej. Ona też wszystko szybko ogarnęła. Lecz chłopiec miał cechy ojca. I to wciąż przypominało jej o Draco. Chłopiec gdy czegoś nie  dostał był skłonny do świadomego rzucania zaklęciami. To zawsze śmieszyło kobietę. Wiedziała ,ze gdy za kilka lat będzie prowadziła chłopca do Hogwartu to jej syn trafi do Slytherinu.
Weszła powoli do domu. Postawiła bagaże na podłodze i zdjęła blondynka z rąk. Ten czym prędzej pobiegł oglądać nowe miejsce.
-Cieszę się ,że w końcu przyjechałaś. Tęskniłam bardzo za Tobą kochana.
-Ja też ciociu. -młoda kobieta usiadła na schodach i rozpłakała się. Ciotka objęła ja ramieniem i i ujęła jej twarz.
-Wiem Hermiono co czujesz. Ale musisz być silna. Sądzę ,że Draco zrozumiał już swój błąd i będzie starał się go naprawić. Ale nie poddawaj się. Jeżeli twój mąż nie jest jeszcze gotowy by poznać prawdę to czekaj cierpliwie.
-Tak sądzisz? Będzie chciał do mnie wrócić? -spytała dziewczyna rozmazując makijaż ręką łkając głośno.
-Tak, zobaczysz.
Do zapłakanej dziewczyny podbiegł mały chłopczyk i złapał ją za rękę.
-Mamo! Mamo! Choć zobaczyć! Choć!
-co takiego chcesz mi pokazać Tristan?
-No choć!Zaiste zadziwiające było to dziecko. Pociągnęło kobietę z całych swoich sił. Było już dość ciemno. Cała trójka wyszła za dom. Kasztanowłosa otworzyła usta z zachwytu. Wielki budynek oświetlany miliardem malutkich światełek i wielki połyskujący napis MAWI TRANS. Była oszołomiona widokiem. Do spektaklu zostało cztery dni. Uśmiechnęła się na myśl iż będzie grała główną rolę. Weszli razem do środka.
-Jesteście głodni? -spytała starsza kobieta.
-Tristan chcesz coś jeść? Tristan? Tristan!- zawołała Hermiona zauważając nagłe zniknięcie syna.
-Jestem na górze mamo! - od krzyczał blondynek.
-No to raczej nie jesteśmy głodni ciociu.
-No dobrze. Kochanie jutro rano mnie nie będzie pewnie cały dzień. Więc róbcie na co macie ochotę. Na rogu naszej ulicy znajduje się zaiste świetna kawiarenka. Naprawdę polecam.
-Okej zobaczymy jutro. Dobranoc ciociu.
-Dobranoc. -powiedziała kobieta o szarozielonych oczach.

*

Dziewczyna weszła na górę po schodach. Jej mały synek leżał śmiejąc się wśród stosu miśków.
-No słodziaku trzeba iść się myć. Choć do mnie.
Złapała synka w ramiona i wtuliła się w jego ciałko. Mały chłopiec śmiał się w wniebogłosy. Zaniosła go do kąpieli. Umyła go delikatnie jakby był najdroższym skarbem na świecie. No w końcu był.
Usiadła z blondynkiem na łóżku. Jej ramiona obejmowały chłopca przytulającego się do piesi matki.
-Śpij kochanie. Śpij. - Tristan zamknął powoli oczy ziewając głośno. Błękitne oczka lśniły z zadowolenia.
Położyła maluszka n łóżku przykrywając się kołdrą i przyciągając do siebie.
ZASNĘLI...   

*

Draco w tym samym czasie siedział na skraju ulicy z butelką Ognistej w ręku. Fakt ,ze chociaż był w Hiszpanii Ognista zawsze musiała mu towarzyszyć. Kiedyś towarzyszyłam mu Hermiona. Zapłakał. Słone łzy spływały wprost do butelki. Był na skraju załamania nerwowego. Musiał ja zobaczyć. Syna tez. Nie ważne czy to syn Harrego czy też nie. Musiał. Położył się na chodniku. Menel. Szajbus. Zasnął. I nie wiedział czy ma ochotę się budzić.

*

-Mamo!!! Mamo!!! Wstawaj!!! - niebieskooki chłopiec krzyczał jej wprost do uch. Myślała ,że jej rozwali bębenki.
-Tristan cicho bądź- jęknęła. Wstała z łóżka i porwała blondynka w ramiona szczypiąc i łaskocząc go w brzuszek. Cały dom wypełniły śmiechy.
-Chcesz iść do tej kawiarni na śniadanie?
-Tak!!!
Ubrała go w kremowe ogrodniczki i białą bluzeczkę. Sama założyła czerwona krótka sukienkę na ramiączkach. Złapała portfel, torebkę i schowała różdżkę. Wzięła blondynka na ręce.
Kawiarenka jak mówiła ciotka była n rogu ich ulicy. Małe brązowe schodki, jasne okna, zielone firanki. Otworzyła drzwi a mały chłopczyk wbiegł z okrzykiem do baru.
-Tristan cichutko bądź. -jęknęła kasztanowłosa uśmiechając się.
-Nic się nie stało proszę pani. Dzieci u nas są mile widziane. -powiedziała blondynka stojąca przy ladzie.
Usiadła razem z synem wzięła do ręki menu i przeglądała.

*
W tej samej kawiarence siedział nie kto inny, ale sam Draco. Gdy drzwi się otworzyły i do sali wbiegł mały chłopiec ,Malfoy tylko prychnął. Rozwydrzony bachor pomyślał.  Ale zaraz ugryzł się w język zauważając niezwykłą rzecz. Mały chłopczyk miał taki sam odcień włosów jak ona. Mały Tristan podbiegł do Draco i uśmiechnął  promiennie. Mężczyznę ścisnęło się coś w sercu. Ten chłopiec był do niego tak bardzo podobny. Właściwie to jego kopia minus naście lat. Uśmiechnął  się do chłopca..
-Tristan!!- usłyszał w tle. Do pomieszczenia weszła kobieta o kasztanowych włosach.. czerwona sukienka rozwiała się lekko ukazując jej zgrabne oczy. Zna ją skądś. Odpowiedź nadeszła nieoczekiwanie.
Hermiona.
Jego Hermiona.
Jego twarz zbladła. Odwrócił się momentalnie w drugą stronę. Nie chciał by go zobaczyła. Teraz się wstydził. Wszystkiego co zrobił. Gdy spojrzał jeszcze raz na nią ujrzał niezwykły wręcz oszołamiający widok. Kobieta trzymała małego chłopca na rękach tuląc się do niego. Blondynek  gestykulował i uśmiechał się cały czas. Tristan zauważył iż tajemniczy mężczyzna przygląda się im  i jak to dziecko pomachał w jego stronę.
-Do kogo machasz  kochanie?
-Do tamtego pana mamo...

Hermiona odwróciła głowę ,jej serce zamarło... przy stole siedział Malfoy.            



A to ja :)